Wesele w Litworowym Stawie
No cześć! 🙂 Od jakiegoś czasu publikacje na bloga były przeze mnie troszkę zaniedbywane. Złożyło się na to wiele czynników, między innymi cała chora sytuacja z koronawirusem. Jednak już teraz zapraszam Was do oglądnięcia zdjęć, które od samego początku miałem w zamiarze ułożyć we wpis blogowy. Podczas pierwszego spotkania, na sesji narzeczeńskiej z Sylwią i Marcinem, spodziewałem się, że będę chciał Wam pokazać reportaż z ich ślubu. No i moje przeczucie mnie nie myliło. przed Wami reportaż ze wspaniałego ślubu, przygotowań, wesela w Litworowym Stawie Sylwii i Marcina! Najpierw jednak pozwólcie, że napiszę coś więcej o ich ślubie 🙂
Przygotowania do ślubu
Dzień zacząłem od…. śniadania. Śniadanie jest bardzo ważne. Szczególnie przed TAKIM weselem 🙂
No dobra, powinienem zacząć to zdanie od następujących słów – pracę zacząłem tradycyjnie od przygotowań ślubnych. Choć nie jest to już taka mocna tradycja jak to bywało kilka lat temu. Coraz częściej zdarza mi się fotografować śluby bez przygotowań. Są to szczególnie małe, skromne krótkie uroczystości.
Ale do rzeczy Adam!
Zacząłem fotografować u Marcina. Jak to zwykle bywa u pana młodego, poszło szybko, gładko i bez przeszkód. Nie to żeby jakiekolwiek przeszkody pojawiały się u panien młodych, ale przygotowania panny młodej do ślubu zazwyczaj trwają dłużej. Więcej guzików do zapięcia, więcej twarzy do pomalowania no i więcej włosów do uczesania 🙂
Przygotowania pana młodego zazwyczaj nie trwają dłużej niż pół godzinki. Z doświadczenia wiem, że zazwyczaj rodzicom bardzo zależy na wspólnych zdjęciach z synem, który ma w ten sam dzień założyć nową rodzinę. Oczywiście pośród „reportażowego mięsa”, które próbuję uchwycić na swoich fotografiach, z miłą chęcią fotografuję również zdjęcia „ustawiane”. Uważam, że są one doskonałą pamiątką nie tylko dla pary młodej, ale też dla rodziców, rodzeństwa czy znajomych.
Przygotowania panny młodej
Wiecie jak to jest – królowa na weselu jest tylko jedna – panna młoda 🙂 Dlatego też przygotowania do ślubu trwają od samego rana. Ba! Rozpoczynają się oczywiście wiele miesięcy przed samym ślubem, ale to co ja mogę sfotografować dzieje się w dniu ślubu 🙂 Naturalnie – nie fotografuję od samego rana u kosmetyczki i fryzjera (choć i takie wesela się zdarzały), lecz ciut później. Zazwyczaj zjawiam się u panny młodej tuż przed założeniem sukni.
Przy okazji pisania o przygotowaniach ślubnych panny młodej muszę wtrącić apel do wszystkich mam na świecie, które szykują się do wesela córek. Drogie mamy – pieczecie pyszne ciasta, ale jak tak dalej pójdzie to zamiast skupić się na robieniu zdjęć będę musiał zacząć chodzić na terapię odchudzającą 🙂 A i ważna rzecz – wcale nie wychodzicie źle na zdjęciach 🙂
Jak zwykle odbiegłem od tematu. U Sylwii przygotowania zaczęliśmy od szybkiej lampki szampana. Bezalkoholowego oczywiście 🙂 No i ja, co zrozumiałe, podziękowałem. W końcu w pracy byłem 🙂 Sylwia założyła suknie, a ja już byłem w portretowym transie. No bo wiecie. U pana młodego portret robi się w minutę. Góra dwie, jak muszka okaże się źle zawiązana. U panny młodej natomiast trwa to trochę dłużej. Dlatego wpadam w trans i w całym domu szukam odpowiednich miejsc do fotografowania. Wchodzę wszędzie. Im dziwniej tym lepiej 🙂
W przypadku Sylwii zaczęliśmy od standardowego portretu przy oknie, byliśmy na tarasie, przy drewnianym płocie, przy krwisto czerwonej bramie garażowej, w której zauważyłem perfekcyjne tło do ubranej w jasną suknię Sylwii.
No i tak sobie portretowaliśmy, w międzyczasie ja szukałem „momentów” aż trzeba było uciekać na ślub!
Drewniany kościół
Ach te drewniane kościoły. Zmora na początku mojej fotograficznej drogi (bo ciemno), teraz dająca ekscytację czymś ciekawym i nieprzewidywalnym.. Dojrzałem do momentu kiedy cieszę się na wiadomość od pary młodej, że w kościele może być trochę ciemno. A im ciaśniej tym ciekawiej! 🙂 Sylwia i Marcin wzięli ślub w przepięknym, zabytkowym kościele pw. Świętego Krzyża w Chabówce. Klimatyczny kościół tuż przy Zakopiance. Wszystkim, którzy tędy przejeżdżają w drodze do Zakopanego bardzo mocno polecam! Przy wyjściu z kościoła było ciasno co pozwoliło na złapanie odmiennego kadru od wszystkich innych. Czasami przystosowywanie się do zastanych warunków wyzwala u mnie jakąś dodatkową moc wciskania obiektywu tam, gdzie w innym wypadku bym pewnie nie wcisnął. Bez skojarzeń proszę 🙂
Wesele w Litworowym Stawie
No i nadszedł czas by rozwinąć tytuł tego wpisu, który nie przypadkowo nazwałem „wesele w Litworowym Stawie”. Cóż, bardzo lubię tutaj fotografować. A szczególnie jak na parkiecie jest ogień jak w przypadku wesela Sylwii i Marcina. Bardzo dobrze na tej sali fotografuje się tzw „stoliki”, czyli tak na prawdę wszystko co znajduje się poza parkietem tanecznym 🙂 Nie wiem do końca dlaczego tak jest, ale na pewno wpływ na to ma aranżacja miejsca, światło czy nawet ustawienie gości przy okrągłych, eleganckich stolikach. Zawsze staram się wtopić w tłum aby uchwycić naturalne momenty. Więcej o tej sali możecie przeczytać we wpisie, w którym opisałem sale weselne na Podhalu – https://adammolka.com/sale-weselne-na-podhalu/
No dobra, zostawiam Was ze zdjęciami 🙂
Jeśli chcecie zobaczyć więcej wpisów jak wesele w Litworowym Stawie, zobaczcie stronę z innymi ślubami – https://adammolka.com/sluby/
Mega materiał Adaśku. Piękne opowiedziane, wieloplany, szczegóły, mega kadry <3 Szacun za kawał dobrej roboty